Jeszcze kilkanaście lat temu taki pomysł byłby nie do pomyślenia. Kościół – miejsce kultu, modlitwy i duchowej refleksji – zazwyczaj nie kojarzył się z widokiem maszynki do tatuażu czy głośnego brzęczenia igły wypełniającej skórę pigmentem. Tymczasem w Niemczech możemy zaobserwować inicjatywy, w których duchowni otwierają drzwi świątyń dla fanów tatuażu. Czy to znak nowych czasów czy może chwilowa ciekawostka?
Nowe oblicze tradycyjnej przestrzeni
Poniższy artykuł opisuje, jak w Niemczech niektórzy duchowni postanowili pozwolić na organizację wydarzeń, podczas których wykonywane są tatuaże w murach kościoła. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać nieco kontrowersyjne – w końcu przyzwyczailiśmy się do postrzegania świątyni jako miejsca spokoju, wyciszenia i powagi. Jednak w XXI wieku coraz częściej widać próby otwarcia się kościołów na osoby, które chcą wyrażać swoją wiarę i siebie w nieszablonowy sposób.
Z punktu widzenia niektórych wyznań chrześcijańskich tatuaże nie stanowią już większego problemu. Liczy się raczej ich przesłanie, a nie samo istnienie rysunków na skórze. Oczywiście są też bardziej konserwatywne odłamy, które wciąż z dystansem podchodzą do tego typu praktyk. Niemniej, gdy w trakcie akcji parafialnej powstaje na czyimś ramieniu subtelny symbol wiary, wielu wiernych uważa to za piękny, indywidualny sposób wyrażenia przywiązania do religii.
Event czy posługa duszpasterska?
Organizatorzy tego typu inicjatyw tłumaczą, że celem nie jest „komercjalizacja” świątyni, ale raczej próba przyciągnięcia wiernych, zwłaszcza młodych ludzi, którzy w dzisiejszych czasach nie zawsze czują się dobrze w tradycyjnych formach przekazu religijnego. Tatuaże mają być tu tylko dodatkiem – narzędziem do nawiązania kontaktu i rozpoczęcia rozmowy o wierze czy wartościach.
Dla niektórych osób przyjęcie takiej formy wyrazu jest zaskakujące. Krytycy twierdzą, że kościół nie powinien zmieniać się w miejsce „imprezowe” czy zbyt mocno podporządkowywać współczesnym trendom. Zwolennicy odpowiadają, że Kościół od zawsze szukał nowych sposobów dotarcia do ludzi: kiedyś były to malowidła ścienne i witraże, dziś mogą być to tatuaże z przesłaniem.
Czy duchowni idą z duchem czasu?
Patrząc na tę inicjatywę z szerszej perspektywy, można powiedzieć, że niektórzy duchowni próbują iść z duchem czasu, aby przełamać stereotypy. Oczywiście nie oznacza to, że zaraz we wszystkich parafiach pojawi się studio tatuażu. Najpewniej pozostanie to domeną bardziej otwartych, progresywnych społeczności religijnych, skupionych na tym, by dotrzeć do osób, które dotychczas czuły się wykluczone lub zrażone do instytucji kościelnych.
Pytanie, czy to działanie przyczyni się do większego zainteresowania religią, czy pozostanie jedynie ciekawostką, otwarte jest na dyskusję. Bez wątpienia jednak takie inicjatywy wzbudzają emocje – jedni uważają je za znak postępu, inni za nadmierną liberalizację.
Podsumowanie
Tatuaże w kościele to fenomen, który wywołuje mieszane uczucia. Z jednej strony można go traktować jako dowód na to, że część duchownych stara się być bliżej ludzi i rozumieć współczesne formy ekspresji. Z drugiej – wciąż pozostaje pytanie o granice, których niektórzy wierni nie chcą przekraczać w miejscach sakralnych.
Niemniej, warto docenić samą ideę dyskusji i poszukiwania nowych metod duszpasterskich. Czy tatuaże staną się jedną z nich na stałe, pokaże czas. Na razie inicjatywy z Niemiec wskazują, że Kościół, choć z trudem, to jednak czasem skłonny jest do eksperymentowania, by przemówić do serc i umysłów osób poszukujących własnej drogi duchowej.
A jakie jest Twoje zdanie? Czy tatuaże w kościele to rewolucyjny krok naprzód, czy może zbyt odważne posunięcie, zacierające istotę sakralnej przestrzeni? Koniecznie podziel się swoją opinią w komentarzu! Zobacz nasze zestawy do tatuażu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz